Można o nim powiedzieć, że zdecydowanie wyprzedził swoją epokę. Niewiele jest postaci, z których życia można uczynić treść pasjonującego filmu fabularno-sensacyjnego. Czegoś na miarę „Pięknego Umysłu” z Russelem Crowe w roli głównej. Albo i lepiej. Rzecz nie dotyczy jednak jakiegoś amerykańskiego geniusza, tylko geniusza do kwadratu, rodem znad Wisły. Mowa o Jacku Karpińskim (pseud. wojenny „Mały Jacek”) – postaci zdecydowanie niedocenionej w czasie, gdy jego działalność była najbardziej spektakularna i niesamowita.

Niedoceniony przez ówczesne władze, rzucany wirem wojennej zawieruchy, oraz szukaniem laboratoriów, które mogłyby szybko wdrożyć jego pomysły. Ten jeden z najwybitniejszych – jeśli nie najwybitniejszy – polski informatyk i elektronik światowego formatu, urodził się we Włoszech w roku 1927 jako syn inżyniera mechanika Adama Karpińskiego, a zmarł we Wrocławiu w roku 2010, w wieku 83 lat.

Karpiński był współzałożycielem Polskiego Towarzystwa Informatycznego (PTI), oraz konstruktorem wielu maszyn matematycznych, zwanych dziś po prostu komputerami. Ten wielki patriota (walczył m.in. batalionie Zośka, należał również do AK), studia ukończył na Politechnice Warszawskiej, gdzie zdobył tytuł mgr inż. Brał udział w konstrukcji pierwszych aparatów USG, a w 1957 roku skonstruował maszynę prognozującą pogodę (AAH), opartą na 650 lampach, której działanie praktyczne wynikało z teoretycznej analizy harmonicznej Fouriera.

Dwa lata później skonstruował AKAT-1 – maszynę do analizy równań różniczkowych. W latach 1961/62 przebywał w USA, studiując na Harvardzie, oraz MIT – była to nagroda za wygraną w międzynarodowym konkursie talentów UNESCO. Poznał tam prawdziwe sławy, których nazwiska znane są każdemu informatykowi – Edwarda Moore’a czy Claude’a E. Shannon’a (twórca Teorii Informacji), a ENIAC’a pokazywał mu sam John Eckert. Nie zdecydował się jednak pozostać za oceanem, gdyż – jak tłumaczył – chciał ”pracować dla Polski”.

Po powrocie do kraju, Karpiński skonstruował perceptron, maszynę do odbierania wrażeń wizualnych z otoczenia. Ta konstrukcja była wówczas drugą taką na świecie. Następnym dziełem naukowca było skonstruowanie analizatora zdjęć zderzeń cząstek elementarnych KAR-65, który posiadał dwukrotną szybkość ówczesnych komputerów Odra-1204 i był od nich 30 razy tańszy w produkcji! W latach 60-tych wpadł na pomysł, że można wyprodukować komputer rozmiarów walizki, jednak władze odpowiedziały, że nikt nie zajmie się jego pomysłem, gdyż – jeśli byłoby to możliwe – amerykanie już dawno by na to wpadli.

Z funduszy brytyjskich udało się konstruktorowi zbudować maszynę K-202 – pierwszy w kraju mikrokomputer, pracujący dodatkowo szybciej niż komputery typu IBM-PC 10 lat później! (jeden egzemplarz trafił nawet do CERN). K-202 miał aż 8 MB pamięci, podczas gdy ówczesne „nowe” modele światowe miały tylko 64 kB pamięci.

Był doradcą ds. informatyki ministrów: Leszka Balcerowicza i Andrzeja Olechowskiego

Mimo tak ogromnych sukcesów, władze PRL-owskie uniemożliwiały konstruktorowi rozwijanie swoich prac, nie mógł również wyjechać za granicę. W akcie swoistego protestu, zajął się więc… hodowlą trzody chlewnej na Mazurach, tłumacząc, że woli zajmować się prawdziwymi świniami… Ostatecznie dorabiał na swoje utrzymanie projektując strony www.