Jak każdy mieszkaniec Helu zastanawiałem się swego czasu nad otworzeniem własnej sezonowej działalności. Myślałem na przykład o tym, żeby sprzedawać lody. Lody to pewny biznes – w lato zawsze schodzą się znakomicie, zwłaszcza, jeśli sprzedaje się je w dobrym punkcie, na przykład na plaży lub w jej okolicy. Jako osoba zameldowana w mieście mógłbym liczyć na preferencyjne traktowanie podczas przydzielania miejsc handlowych. Koszta takiego przedsięwzięcia byłyby niewielkie – musiałbym zaopatrzyć się w wózek z lodówką, który przecież można nawet wydzierżawić, nie trzeba go od razu kupować (nota bene poza sezonem nie za bardzo miałbym go nawet gdzie postawić). Opłaty placowe nie są na terenie Helu na tyle wysokie, żeby mogły mocno wpłynąć na moje finanse – wynoszą około sześćdziesięciu złotych, a tyle sprzedając lody zarabiałbym w ciągu godziny – mimo opłat zysk byłby wysoki. W ciągu dwóch miesięcy powinienem zarobić równowartość sześciu swoich wypłat z pracy na etacie. Sam nie wiem, czemu jeszcze tego nie zrobiłem.